piątek, 1 czerwca 2012

Rodział VII Frasunki i pociechy


 Wycieczka, z którą Gajżułłd pojechał zwiedzać pruskie ziemie, powróciła po czterech dniach. On zawieruszył się gdzieś, dzień za dniem upływał, a jego nie było. W Połądze teraz gwar i życie. Co wieczór bal tańcujący w jednym z trzech klubów: Kurhauzie, Juracie, i kawiarni "Šypsena".
 A Bronce nudno i tęskno, chociaż ma swoje kółko towarzyskie i nowych adoratorów. Przyjechała z rodziną przyrodnia jej siostra Wanda i zamieszkała w trzecim domu za Domkiem Mickiewicza. Z rodziną Wandy była siostrzenica męża, panna Mina. Dziewczątko 15-letnie z jasnemi włosami, modrymi oczyma i świeżą buzią. Miła i nad wiek swój rozwinięta. Bronka ma w niej potulną i posłuszną towarzyszkę, oraz uważną i chętną słuchaczkę swoich opowiadań, albowiem jedną ze słabych stron Bronki było odmawianie ustne przeżytych wrażeń i przygód romantycznych. Gdy zabrakło jej tematów opartych na faktach, improwizowała fantazje, podniecając się nimi jak historią prawdziwą. Szczera, naiwna i niezwykle prawdomówna, Mina wszystkie te fantazje przyjmowała z zupełną wiarą, nad którymi potem dług medytowała, zastanawiała się i marzyła o podobnych przygodach w życiu swoim. Druga przyjaciółka sezonowa Bronki była Jadzia, tak jak i ona "panna na wydaniu", która z pięknego dworu swego w Rosieńskim powiecie przyjechała do litewskiej riwiery nadbałtyckiej dla rozrywek i nowych znajomości (a może i dla połowu męża?). Zapoznały się na plaży. Uwagę Bronki zwróciła swoją samotnością i polską książką. Zaczepiła ją z właściwą sobie rezolutnością.
- Po tej książce domyślam się w Pani osoby z naszej braci polskiej.
 Z tych słów nawiązała się rozmowa i znajomość. Od tego pierwszego spotkania zaprzyjaźniły się i były nierozłącznymi przyjaciółkami. Jadzia stanowiła kontrast typu Bronki: z figurką podlotka, welinowoblada, od tej bladości twarzy ponętnie odbijały mocno czerwone, zmysłowe usta, oczy duże, niebieskie, ocienione czarnymi rzęsami i naturalnie ciemne, wąskie brwi. Największa ozdoba Jadzi był wspaniały, lniany warkocz, rzucony na przodzie, zwisający równo z suknią, do pół łydki. Miała 23 lata i jeszcze nie próbowała pocałunku mężczyzny, pomimo wielkiego powodzenia i dużo kandydatów na męża. Obie królowały teraz w Połądze na wszystkich balach w dancingach. Najbardziej nieodstępni ich satelici byli dwaj majorowie. Bronki, major Szulga, młody 27 lat mężczyzna, który tak wcześnie dobił się rangi majora przez patriotyzm. W 1919 r. zwiał z Wileńszczyzny przez zieloną granicę, żeby w wojsku litewskim być, a nie w polskim. Wysoki, wysmukły, ciemnoblondyn o rumianej twarzy, bławatowych oczach i sztywnych ruchach, pochmurny i małomówny. Oderwany demarkacyjną linią od całej rodziny i wszystkich najbliższych, pragnął założyć nową rodzinę - mieć żonę i dzieci. Jak większość mężczyzn z litewskiej inteligencji (a mianowicie wojskowych) był wybredny i nieskłonny do impulsów serca. Chciał w małżonce widzieć wszelkie dane na majorową, a w niedalekiej przyszłości pułkownikową, któraby przy urodzie posiadała dobre wychowanie, wyższy intelekt i dodatnio była sytuowana materialnie. Pośród Litwinek do 1922 r. trudno było spotkać panny z tylu zaletami, bo to przeważnie były córy ludu z brakiem edukacji i kultury. Poznać Polkę, tylko w tym roku nadarzyła się majorowi Szuldze okazja, tu w Połądze. Tą pierwszą Polkę z ziemiańskiej sfery, która okazała mu niby zainteresowanie jego osobą, była Bronka. Znajomość ta zaczęła się na balu w 3-im dniu po wyjeździe Gajżułłda. Biedny Litwin! Zakochał się po uszy od pierwszego zapoznania się.
 Jadzi wielbiciel, major Dundulis całkiem innego wyglądu był niż major Szulga: trochę niższy, natomiast barczysty, ciemny brunet o rysach trochę tatarskich, sangwinista i zalotny. Mają lat 30 kilka znudzony już był kawalerstwem, czuł wielki czas i chęć do życia małżeńskiego. Przyjechał do Połągi głównie w celu znalezienia sobie małżonki. Jak większość litewskich oficerów szukał połowicy wśród ziemianek. Zapędził się w Jadzi tak, jak Szulga w Bronce. Codziennie, regularnie o godz. 15 major Szulga przychodził do Bronki, a major Dundulis do Jadzi i szli we czworo na spacer po lsach, lub parku, czy nad morzem. Kończyli przechadzkę w tym lasku gdzie grała orkiestra wojskowa, od godz. 19 do 20 oficerowie mieli kolację w sanatorium.

 Ot i dzisiaj: przyszedł major Szulga jak zwykle o 15 i poszli razem do Jadzi, która z majorem Dundulisem czekali na nich, siedząc przed willą Kestutis, gdzie miała Jadzia sezonowe mieszkanie. Obie postanowiły sam na sam nie spacerować ze swymi wielbicielami, żeby nie dopuścić do poufałości. Chodzili zawsze parami o kilka kroków jedna para za drugą, żeby wzajemnie sobie nie przeszkadzać w rozmowie. Spotkali jeszcze dwóch wielbicieli Bronki: Kapitana Basulisa z jego towarzyszem, nauczycielem wojskowym leitnantem Ambrazasem. Kapitan Basulis zawsze roześmiany i dowcipkujący, miał słodkie, szare oczy i promienny uśmiech. Dla tych zalet i kapitańskiej rangi miałby niemałe powodzenie u kobiet, gdyby nie łysinka ogarniająca świerć głowy i dziwnej nieudolności do walców i innych tańców salonowych, które wówczas były modne. Tańczył tylko polkę i litewskie tańce ludowe. Ambrazas był z tych typów jak Rosjanie nazywali "nieżnyj" - delikatny, grzeczny, łagodny, niezwykle zgrabny i dobry tancerz, twarz miał niewieścią, jasny blondyn o miękkim nosie.

 Przyłączyli się oni do znajomej nam czwórki ni nasze panny miały po dwóch teraz asystentów, co było w Połądze przy nadmiarze kobiet rzadkością, tam jeden kawaler towarzyszył dwom lub trzem damom. Paradowały tak dwie z czterema mężczyznami po lasku przy muzyce orkiestry wojskowej, gdzie jak powyżej pisałam, był punkt obserwacyjny całej Połągi.

Gdy czas było panienkom powracać do mieszkań swoich na kolację, odprowadzili wpierw Jadzię, która mieszkała od lasku bliżej. Major Dundulis pożegnał obie panny przy progu mieszkania swojej sympatii i odszedł. Major Szulga, kapitan Basulis i lejtnant starszy Ambrazas odprowadzili Bronkę w trójkę do bramy parku, stamtąd było jeszcze paręset kroków drogi ulicą do Domku Mickiewicza. Przebiegły Basulis chciał wiedzieć, do którego z nich Bronka ma większą sympatię, bo żadnego z nich w niczym nie wyróżniała, dla wszystkich trzech była zawsze uprzejma i miła. "Panele Bronyte" (Panno Broniu) - rzekł - tu ciasny trotuar, odprowadzając Was we trójkę nie pomieścimy się. Więc niech Panna Bronia wybierze sobie jednego z nas, który ją odprowadzi.

"Tu ciasny trotuar" - pod Domkiem Mickiewicza (lipiec 2015)


 Bronka trzymała w dłoni olbrzymi borowik, znaleziony w lesie podczas przechadzki. Uśmiechnęła się filuternie - "Kto z Panów złapie w powietrzu ten grzyb, ten mnie odprowadzi" - i podrzuciła borowik w górę.
Major Szulga poczerwieniał jak  pomidor i tylko sztywny zrobił ruch ręką, natomiast Basulis i Ambrazas skoczyli z całą werwą, żeby schwycić w powietrzu grzyb. Udało się Basulisowi. - Mam - zawołał. - Taigi (właśnie) moje przeznaczenie żeby "Tamstą" (1) odprowadzić.
- Tai as ejnu namo (to ja idę do domu) - mruknął purpurowy ze wzburzenia major. Oddał z lekka cześć, obrócił się plecami i poszedł w przeciwnym kierunku. Ambrazas parsknął śmiechem, a zadowolony Basulis, idąc obok Bronki zanosił się do łez ze śmiechu, naśladując minę, ruchy i głos majora.
 W następnym dniu z wczesnego rana obie nasze panny otrzymały zaprosiny na bal "dla Inteligencji" w Juracie. Jadzi tego ranka Bronka się nie doczekała, aby iść razem na plażę. Przybiegła o południu, gdy Bronka z Mamusią zasiadały do obiadu. Wbiegła przez próg prawie pędem z wypiekami na twarzy i strapieniem w oczach.
- Bronko, Bronko! Chodź natychmiast, coś mam do powiedzenia. Prędzej!
 Bronka w paru skokach stanęła przy swej sezonowej przyjaciółce. Jadzia porwała ją gorączkowo za rękę i pociągnęła do ogródka. Siadły obie na ławeczce od strony sadu przy ścianie domu, widzianej z powodzi kwiatów.
- Słuchaj, jaka klęska: dzisiaj rano, gdy jak zwykle po śniadaniu wybierałam się do Ciebie - puk, puk, do drzwi!... Kto tam? Proszę! I wyobraź sobie kogo widzę! Dwie nasze dalekie kuzynki, z Rosieńskich stron, z nad Dubisy. Ta jedna, to Marynia S. - pałacowa panna i chyba największa piękność w Litwie. Jak była w Polsce szalała za nią najwyborniejsza młodzież, w Warszawie pojedynkowali się o nią. Jeden markiz z włoskiej ambasady targnął się nawet na życie własne. O jej rękę starał się hrabia P. i książę D. L. Miała kandydatów na mężów, mężczyzn będących na świeczniku społecznym i majątkowym. I to nie anegdota, fakt autentyczny. I widzisz, ta niebezpieczna piękność jest teraz w Połądze (!!!) i przyjechała do mnie, wraz ze swoją kuzynką, mniej ładna, ale kokietka, flirciarka, bałamutka! Za największą ma satysfakcję odbijać innym pannom kawalerów! - Słyszysz?! I takie dwie, zwaliły się do mnie, nie mając adresu innych znajomych. Przyjechały wczoraj wieczorem i przenocowały w hotelowym saloniku na kanapie, tak był hotel przepełniony. U mnie chciały się zatrzymać, dopóki znalazłyby pokój. Ładna historia - we trójkę w jednym łóżku!! Panna Weronika, wiesz ta zarządzająca willą Kiejstutis z ramienia hrabiów Tyszkiewiczów - wygrzebała im pokój w tej willi - po jakimś lokatorze, który dzisiaj wyjeżdża i to naprzeciwko moich drzwi - czy ty uważasz?! I ja muszę im dotrzymywać towarzystwa, jako kuzynka i jako jedyna znajoma w Połądze - i co teraz będzie?! Zabiorą nam naszych asystentów, których tylko dwóch nam pozostało i to niepewnych, bo Ambrazas dzisiaj wyjeżdża po skończonym urlopie swoim, a major Dundulis rozżalony na mnie. Bo to - wiesz - wczoraj po kolacji przylazł znowu do mnie i oświadczył się o moją rękę gdyż za dwa dni kończy się i jego urlop, nie ma czasu na zwłokę. Oczywiście, musiałam mu odmówić, bo jakby to wyglądało, gdybym moje rodowe, o trzech herbach nazwisko zamieniła na panią Dundulisową! bo...
- A w jaki sposób dałaś mu odmowę? - Przerwała jej Bronka.
- Bardzo grzecznie. Nie lubię zwodzić, zawracać z wyrafinowaniem komuś głowę. Zbujałam jemu, że od dwóch lat jestem zaręczona z jednym studentem, który za granicą kształci się na politechnice i chcę być jemu wierną.
- A on co na to?
- Oczywiście zbladł, sposępniał i zaraz po tych słowach opuścił mój pokój.
- Bo jesteś niemądra. W takich wypadkach, gdy chodzi o utrzymanie przy sobie "asystentów" - trzeba być dyplomatką. Zamiast wyjeżdżać z tym "narzeczonym" mogłaś powiedzieć tak: nie mogę teraz dać Panu konkretnej odpowiedzi, bo jeszcze zamało się znamy, pozostańmy na jakiś czas tylko przyjaciółmi. Gdy się przekonamy, że się szczerze lubimy i harmonizujemy duchowo, wtedy pomyślimy o akcie ślubnym.
- Jak widzę, chociaż młodsza jesteś ode mnie, lecz praktyczniejsza. Ale widzisz, to mężczyzna lat 30 kilka, czas mu się ożenić, więc sumienie mi nie pozwala człowieka zwodzić.
- At! Tragedia z tego nie byłaby. Mogłaś go na pasku przetrzymać, chociaż tych parę dni, dopóki skończy się jego urlop, żeby przez ten czas mieć towarzysza, zanim znajdzie się nowy.
Jadzia zwiesiła smutnie główkę.
-  Tak, tak! Masz rację Bronko. Zawsze byłam z ospałą mózgownicą. Tyś to sprytna... Jednak przy swojej finezji majora Szulgę już utraciłaś.
- A to dlaczego?
- Dzisiaj do Ciebie nie przyjdzie. Bardzo urażony. Za ten grzyb, który jak on twierdzi, podrzuciłaś specjalnie ku Basulisowi, żeby Ciebie odprowadził.
Bronka przypomniała sobie zacietrzewioną minę i zaczerwienioną twarz majora.
- Jacy obraźliwi ci Litwini! A kto Ci o tym powiedział?
- Kto? Major Dundulis.

 Bronce zgorzkniała w ustach ślina. Dundulis obraził się na Jadzię, Szulga na nią. Ambrazas wyjeżdża, Basulis nie umie tańczyć, Gajżułłd gdzieś przepadł, a jak powróci zabierze go ta piękna wampirzyca, niedoszła markizowa, on lubi piękność i nowość. I Bronce zemdliło coś w piersiach, jakby grotem przeszyło serce i tak jak Jadzi i na jej policzki wystąpiły gorące wypieki. Dzisiaj bal i obie będą siały rutkę na tym balu, bo już nie ma znajomych. Amerykanin z 30000 dolarów nawet jej się nie kłania po tym afroncie gdy poszła tańczyć z Gajżułłdem, będąc wpierw zaproszona do tańca przez tamtego. Ziemianin nadniemeński p. Mieczysław zraził się zupełnie, dlatego że Bronka wyraźnie okazała, iż woli towarzystwo tych trzech oficerów litewskich jak jego. Zaledwie jej się kłania i towarzyszy stale jakiejś Polsce z Poniewieża. Generał Kumialis obserwuje ją z daleka, ale na dancingu, ani na balu nie można go spotkać. Wszyscy inni oficerowie z sanatorium mają swoje pareczki i korzystają z ostatnich dni swoich urlopów. Do sanatorium jedne grupy wojskowe na odpoczynek przyjeżdżają, inne po dwu, trzytygodniowym pobycie wyjeżdżają. Gajżułłd jakimś to sprytem, jemu tylko znanym, otrzymał urlop na 8 tygodni i frunął niewiadomo dokąd. Och, jak Bronce za nim tęskno, a tu Jadzia napełniła jej duszę taką nowiną, straszliwym niepokojem o przybyciu jakiejś niezwykłej piękności, która napewno odbije od niej Gajżułłda, gdy on powróci. Będąc w sezonie na kurorcie głupotą byłoby tęsknić i niepokoić się, wykorzystać każdy dzień, każdą chwilę, żeby wrażeń zebrać jak najwięcej, a potem przeżuwać je w tej wiejskiej monotonii.
- Jadziu, napompowałaś mnie frasunkami. Ale łeb do góry - nie poddawajmy się żadnym strapieniom. Starajmy się wyzyskać każdą chwilę życia sezonowego, która tak prędko przeminie. Powiadasz, że obaj nasi majorowie zaperzyli się? Ambrazas wyjeżdża a Basulis nie tańczy! Pal ich sześć! Przyjeżdżają nowe kadry, z nimi nowi kawalerowie. Dzisiaj bal proszony, a z rana widziałam cały autobus wojskowy z nową grupą oficerską. Przyjechały panny które mogą być niebezpieczne jako rywalki. To nic i my nie krzywe i nie ślepe. Wszystkich kawalerów one dwie nie zagarną. Znajdą się i dla nas nowi satelici, tylko trzeba nam efektownie wyglądać, a teraz poprezentować się wszystkim czterem w miejscu publicznym. Litwini mają inny temperament od Polaków. Polacy, Francuzi i Rosjanie najwięcej interesują się kobietą, jeśli widzą ją okrążoną mężczyznami. Litwini odwrotnie, prędzej ich pociągnie ładna panna nie mająca stałych towarzyszów, bo Litwini nie lubią rywalizacji. Więc uważaj: jeżeli do 15 nie doczekamy się naszych majorów, pójdziemy we czwórkę spacerować z tymi nowo przybyłymi, w takich miejscach, gdzie najwięcej spacerujących, żeby zwrócić na siebie uwagę.
- A jeżeli oni przyjdą, co wtedy z tymi pannami robić?
- My pójdziemy z majorami w jednej parze, a im damy kapitana Basulisa, niech spacerują w trójkę.
- Marynia od nas ładniejsza i będą może woleli jej asystować.
- Bądź o to spokojna. Jeżeli oni po swoich dąsach dzisiaj się zjawią, jak zwykle, to dowód, że poważniej nami są zainteresowani i nie cofną się od nas do nowej spódniczki, Litwini w stosunku do kobiet są bez porównania stalsi od naszej Polonii.
- Bronko moja, ty zawsze mię pocieszysz! Co ja bym robiła bez Ciebie, kochana!
I Jadzia ucałowała Bronkę serdecznie, co było dowodem wielkiej sympatii, bo całować się z kobietami nie lubiła.
- No a teraz pozwól mi skończyć obiad. Ty chyba też jesteś bez obiadu! Więc zjedz dzisiaj razem z nami.

 Idąc do mieszkania przez ogródek od ulicy, ujrzały idącego trotuarem generała starego, który dosłużył swej rangi jeszcze za czasów carskich i był patriotą polskim lecz z powodu majątku ziemskiego w Litwie nie opuścił Litwy, aby służyć w wojsku polskim. Wdowiec po ukochanej żonie pierwszej, a rozwodowiec drugiej, lubił bardzo towarzystwo kobiet - oczywiście polskiej orientacji. W wojsku litewskim był niepopularnym i nielubiany znali w nim duch polski. Lecz potrzebny był, jako strategik i był profesorem szkoły wojennej w Kownie. Nie poddawał się starości, nazywano go młodym staruszkiem. Farbował sobie włosy i brodę oraz szminkował zmarszczki. Bronkę znał od zeszłego roku, w pierwszej swojej młodości kochał się w jej Mamusi. W Połądze odnowił znajomość z Panią Joanną i zakochał się platonicznie w jej córce, która, jak twierdził, przypominała bardzo matkę. Ale to było tylko złudzenie staruszka, Bronka rysy i psychikę odziedziczyła po ojcu.
- Jadziu - Szepnęła. - To nasz znajomy stary generał R. ten nam pomoże zdobyć kawalerów. Świetnie!
I Bronka błyskawicznie przelazła przez sztachetki ogródkowe, a na trotuarze jak najszybszym krokiem puściła się w pogoń za generałem, który okryty generalską peleryną liliową z wymalowanym godłem państwa litewskiego "biała pogoń na czerwonym polu" - szedł sobie powoli. Jadzia, z rozjaśnioną przez dobrą nadzieję twarzą, wychyliła się z furtki ogrodowej i obserwowała ich. Wkrótce, Bronka zrównała się z generałem.
- Panie Generale, witam Pana!
- Ach kogo ja widzę! Panna Broncia! Złota moja Pani! Witam, witam!
I staruszek- generał serdecznie uściskał obie dłonie Bronki.
- Niech Pan zajdzie do nas. Zje Pan z nami obiadek i pogwarzymy. Mamusia bardzo się ucieszy, gdy Pan Generał nad odwiedzi.
- Z największą przyjemnością! Ale za obiadek dziękuję, bo obiadowałem już w sanatorium naszym.
- To Pan Generał wypije z nami poobiednią herbatkę z konfiturkami i domowym ciastem. Tak miło Pana spotkać!
 Wzięła go pod ramię i prowadziła do mieszkania. Przedstawiła do Jadzi i weszli we troje do pokoju.  Mamusia z miną pełną irytacji, wkładała do rondelka obiad dla Bronki. Bardzo nie lubiła niepunktualności córki podczas obiadu. Gdy zobaczyła z jakim wchodzi gościem, znikła od razu irytacja, twarz jej szczera rozjaśniła radość. Lubiła osobiście generała R. jako towarzysza swojej młodości, a przy tym miała własne rachuby, że znajomość i przyjaźń takiej "persony" jest pożądana, bo z wielu względów korzystna.

Willa "Komoda", XIX wiek, stan z lipca 2015

Willa "Sophie" hrabiny Zofii Tyszkiewiczowej (remont w lipcu
2015)


 Bronkę i Jadzię dobra nadzieja nie zawiodła, chociaż zawiedli dzisiaj obaj majorowie. Tryumfalne wejście miały na bal w towarzystwie generała, który bardzo troskliwie starał się, aby cztery urocze jego towarzyszki (bo z Bronką i Jadzią przyszły też ta piękna Marynia i jej kuzynka) jak najlepiej się bawiły. Zafundował im gotowaną czekoladę, ciastka najlepsze i lody, oraz zapoznał z najbardziej reprezentacyjnymi oficerami, a między nimi z generałem Kumialisem, który od dawna pałał chęcią zbliżenia się do Bronki, i z dwoma pułkownikami, tylko że jeden  z nich był żonaty, za to znalazł się nowy kapitan, oficer awiacji i jeden wykwintny major, kawalerowie.

----------------------
Przypisy:
(1) Tamsta - zastępuje   - pani.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz